Recenzja „Narcos: Meksyk”, odcinek 1: „Camelot”
Dokładna forma nadchodzącego konfliktu, oczywiście, jeszcze się nie ukształtowała, ale kluczowa jest sekwencja otwierająca. Cała wojna narkotykowa, jak mówi niewidoczny bohater McNairy, rozpoczęła się od jednego mężczyzny - nie Gallardo, ale Kiki Camarena, którego widzimy, jak zostaje porwany w zimnej, otwartej retrospekcji. Biorąc pod uwagę, że narrację dostarcza McNairy, a nie Peña, myślę, że na horyzoncie pojawiła się śmiercionośna przynęta i zamiana głównego bohatera w stylu Neda Starka. Z pewnością gotowość Camareny do powiedzenia El Azulowi, że ma krew na butach, kiedy spotykają się w męskiej toalecie lokalnego baru policyjnego, nie wróży dobrze dla zdolności tego gościa do oceny zagrożeń. I nawet jeśli nie znasz prawdziwej historii kryjącej się za tymi konkretnymi graczami, nawet pobieżna wiedza o działaniach Ameryki w jej południowych sąsiadach może dać ci wyobrażenie o tym, jak cholernie szalony jest nasz wielki naród, gdy stracimy jednego z nich. nasz własny. Niebieskie życie ma dla nas o wiele większe znaczenie niż brązowe, wiesz? A jeśli taka jest historia Narcos: Meksyk zdecyduje się powiedzieć, może faktycznie usprawiedliwić własne życie po Pablo.
Sean T. Collins ( @theseantcollins ) pisze o telewizji dla Rolling Stone , Sęp , The New York Times , i gdziekolwiek będzie go mieć naprawdę. On i jego rodzina mieszkają na Long Island.
Zegarek Narcos: Meksyk Odcinek 1 („Camelot”) w serwisie Netflix